Przez dłuższy okres zmagam się z napadowym kaszlem i szalejaca temperatura, sięgającą nawet do ponad 39 stopni. Miałam mieć przyjęcie we wtorek, ale nie dawalam już sobie rady z tymi objawami i dzięki P.Doktor mogłam zjawić się w onkologii dzień wcześniej.
Kłuto mnie siedem razy, ale wzięli krew na wszystkie badania morfologiczne i cpr i delimery, także na posiew bakterii. Wyniki wyszły kiepsko wszystko podwyższone i nawet jakaś bakteria zaczęła się hodować. Otrzymuje multum kroplowek z dwoma silnymi antybiotykami włącznie. Plus tabsy doustnie. Dziś jest lepiej, bo antybiotyki zaczęły wpływać na gorączkę już tak nie skacze utrzymuje się przy 37 z haczykiem. Kaszel czasem jest nie do opanowania nawet tabsy thiocodinu nie pomagają go całkowicie zagłuszyć, jest tak silny że pojawia się czasem krew bo pękają naczynia krwionośne. Boli brzuch, boli klatka piersiowa.
Wynik TK jest z korzyścią dla mnie. Ale chemia została wstrzymana i to nie tylko przez wirusa ale przede wszystkim przez decyzję która tu podjęto.
"Pojedzie Pani do Bystrej na Torakochirurgie w celu odbarczenia z płynu tych zbiorników które opisują w tomografii. Do chemii zawsze możemy wrócić, bo widać efekty spłaszczenia się ścian tych otorbialych zbiorników."
Jestem przerażona!
Znów ból ból ból i ból i ta separacja z dzieckiem. W poniedziałek przy dobrych wiatrach mnie wypuszcza, a we wtorek mam jechać do Bystrej z domu. Nie wiem na ile, nic nie wiem. Boję się i przyznaje się do tego bez bicia.
Mam zdiagnozowaną depresję reaktywną - umiarkowaną. Glowna przyczyna? Prosta. Utrata stabilizacji w życiu przez chorobę.