„Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu, kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic” Ks. J.Tischner

sobota, 26 listopada 2011

"Powtórka z rozrywki"

Jakiś czas temu dowiedziałam się, że to jednak nie jest koniec mojej pięcioipółletniej walki z rakiem piersi.
"Pani Agato wynik jest niestety pozytywny..."

Czekając na te wyniki, człowiek sobie gdzieś tam w duchu myśli, przecież dość już się nawalczyłam, byłam pokorna, słuchałam i stosowałam się do wszystkich zaleceń lekarzy. Nie paliłam, nie jadłam świństw, byłam aktywna fizycznie... Kiedy zaczynałam tę "podróż", żyłam tak jakbym miała zadania do wykonania, moim celem było robić wszystko, by rak nie zasłaniał mi najlepszych chwil jakie mogłam przeżyć, czerpiąc ze wszystkiego radość, walcząc starałam się żyć normalnie, nie afiszując się, że mam raka i nie obarczając innych moją chorobą.

Mam wokół siebie garść cudownych ludzi, którzy wspierając mnie - każde na swój sposób, dodaje mi sił i wiary, że to "gówno" się w końcu musi skończyć.

Dlaczego w takiej formie?

Tak naprawdę to nie potrafię przelewać swoich uczuć i emocji na papier. Kiedyś chciałam nawet mieć swój pamiętnik jak byłam nastolatką, ale nie wychodziło mi to w żaden sposób.
Stworzyłam tego bloga, nie dlatego że jest to teraz takie modne, ale dlatego że dzięki tym wpisom wszyscy Ci którzy chcą być na bieżąco z moimi doświadczeniami mogą wejść i po prostu poczytać...