„Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu, kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic” Ks. J.Tischner

środa, 28 listopada 2012

"Anielska cierpliwość wymaga diabelskiej siły."


              W mojej obecnej pracy nie raz cierpliwości potrzeba mi więcej niż tlenu. Przy opiekowaniu się dwudziestoma chorymi psychicznie mężczyznami, którzy swoim zachowaniem przeważnie przypominają chłopców, staje przed moimi oczami, nauczycielka pełniąca dyżur na korytarzu w trakcie przerwy, która ma za zadanie upilnować gromadę dzieciaków, które w tym samym czasie przychodzą do niej, domagając się zwrócenia na siebie uwagi - tyle, że przemnożyć to przez sto. Dlaczego? A no dlatego, że dziecko w normalnej szkole potrafi zadać pytanie i po uzyskanej odpowiedzi odchodzi, bądź zadaje kolejne. W moim przypadku pytania zadaje mi się na okrągło, a pomimo odpowiedzi zadaje się je ponownie i ponownie, aż mój głos przedrze się przez niezliczoną ilość głosów jakie słyszą mieszkańcy w swoich głowach. Prawie wszyscy podopieczni oddziału, na którym pracuję mają schizofrenię. Niesamowite jest to, że kiedyś byli normalnymi ludźmi jak ja, mój mąż czy moi przyjaciele. I przyszedł taki dzień, w którym pojawił się intruz w głowie, przewracając im życie do góry nogami. Ludzie, którzy mieli dzieci, mieszkania, prace i byli niezależni, a teraz nie potrafią sami zadecydować o najprostszych rzeczach, chociażby o tym, czy mają wypić zalaną im właśnie kawę czy powinni ją jednak zostawić na szafce na następny dzień, i przez dwadzieścia minut to potrafi być ich największym problemem. Panowie mający różne schorzenia, potrzeby, dolegliwości, a przede wszystkim różne przewlekłe zaburzenia psychoruchowe, które wpływają na ich zachowanie i samopoczucie. Przez trzy miesiące wiele się nauczyłam, wiele kolejnych granic przesunęłam i doświadczyłam wielu nieznanych mi dotąd sytuacji. Nie raz przychodzę wyczerpana, bo praca nie należy do łatwych, ale opieka i pomoc daje mi ogromną satysfakcję. Największą moją nagrodą jest mieszkaniec, który czeka przed drzwiami, by na koniec mojej zmiany powiedzieć mi "dziękuję za opiekę" i zapytać kiedy znowu będę.


Coraz krótsze dni i długie wieczory, pozwalają mi na krótkie przedzimowe spacery i długie wczytywanie się w książki, przy herbatce z miodem, cytryną i startym korzeniem imbiru - oczywiście jeśli w tym czasie nie jestem w pracy. Myślałam o tym, jak oprócz wyglądu wiele się u mnie zmieniło. Patrzę na koty i tylko one pomimo upływu czasu wyglądają jak zawsze i robią to co zawsze. Ostatnio przeczytałam bardzo piękną i prawdziwą "mądrość":

"Jedną z wielu dziedzin, w której koty górują nad ludźmi, jest panowanie nad czasem. Nie starając się podzielić lat na miesiące, miesiące na dni, dni na godziny, minuty na sekundy, unikają one wielu smutków. Nie znają niewolniczego odmierzania każdej chwili, martwienia się, czy się spóźniły, czy przyszły za wcześnie, a także nie myślą o młodości, starości ani zbliżających się świętach. Dzięki temu potrafią smakować każdą chwilę teraźniejszości w jej wielowymiarowej chwale. Nigdy nie martwią się o koniec czy początek. Szczęście pławienia się w słońcu na parapecie wydaje się ciągnąć w nieskończoność, nawet jeśli mierzone ludzkim czasem ograniczy się do mizernych osiemnastu minut. Gdyby człowiek potrafił się zorganizować tak, żeby zapomnieć o czasie, mógłby rozkoszować się wieloma przyjemnościami i okazjami. Żale o to co minęło, rozpłynęłyby się wraz z troską o przyszłość. Zauważylibyśmy kolor nieba i zyskalibyśmy wolność, dzięki której udaje się poczuć cud istnienia. Gdybyśmy potrafili naśladować koty nasze życie wydawałoby się nam wiecznie."



 Kiedyś Cejrowski, w jednym ze swoich programów powiedział, że zegarek powinniśmy oddać wrogowi. Wiem, że kiedyś pozbędę się wszystkich czasoodmierzaczy, a na ręku będę nosić zegarek bez baterii tylko dla ozdoby. Pisząc to chodzi mi po głowie refren piosenki zespołu Raz Dwa Trzy:

"I ja
doczekam kiedyś takiej chwili
i nie mogę się nadziwić,
że ja
doczekam tego dnia."




piątek, 2 listopada 2012

"Zapal świeczkę za tych których zabrał los..."













"Śmierć nie jest końcem wszystkiego.
Przeszedłem tylko do sąsiedniego pokoju... Nadal jestem sobą...
I dla siebie jesteśmy tym samym, czym byliśmy przedtem.
Zatem nazywaj mnie wciąż moim imieniem, mów do mnie, jak zawsze...
Nie zmieniaj tonu głosu, nie rób poważnej i smutnej miny.
Śmiej się, tak jak dawniej robiliśmy to razem...
Uśmiechaj się, myśl o mnie, módl się za mnie...

Niech moje imię będzie wciąż wymawiane, ale tak, 

jak było zawsze - zwyczajnie i bez oznak zmieszania.
Życie przecież oznacza to samo, co przedtem, 

jest tym samym, czym zawsze było...
Żadna nić nie została przerwana...
Dlaczego więc miałbym być nieobecny w twoich myślach tylko dlatego, 

że nie możesz mnie zobaczyć?
Czekam na ciebie bardzo blisko... Tuż-tuż...
Po drugiej stronie drogi.
..." 

AA.