„Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu, kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic” Ks. J.Tischner

czwartek, 31 marca 2016

Codzienność

To niesamowite, ile zwykłe prasowanie może dać człowiekowi radości. Przyszła do mnie dzisiaj Pielęgniarka "Torina", na marginesie kochana dziewczyna :). Kiedy tak siedziałyśmy, wpadł mi do głowy pomysł, że mogłaby mi pomóc wyciągnąć z szafy deskę do prasowania i mogłabym poprasować pranie od Doroci. Tak też zrobiłyśmy. Torina położyła mi deskę w miejscu, w którym chciałam i poszła do kolejnego pacjenta. A ja włączyłam sobie pocichutku radiową Trójkę, włączyłam żelazko i wzięłam się za prasowanie sterty ubranek. Jakaż radość mnie ogarnęła, Dorocia smacznie spała kolejną godzinę, w radio puścili Dawida Podsiadło, przy którym nie potrafię nie podrygiwać. Myślę sobie "hej hej zaraz będzie cię boleć". Popatrzyłam na zegarek i akurat była godzina na morfinę i gabapentin, więc przerwałam swoją pracę zaaplikowałam lek i poczekałam chwilę aż zacznie działać.  Po chwili wróciłam do prasowania i nagle poczułam takie wzruszenie i ciepło na sercu. Pierwszy raz od czasu zachorowania prasowałam malutkie rzeczy mojej Córci - głupie? nie, dla mnie wspaniałe... Prasowałam i tańczyłam, kaszlałam siadałam żeby odpoczął kręgosłup i znów wracałam do żelazka.

Każdy dzień z moją Małą przynosi mi nowe doznania. Każda sekunda, gdzie mogę pozmywać, rozwiesić pranie jedną ręką, ugotować (naprawili mi piec haha), czy pozamiatać przynosi radość ogromną. W sobotę wybieramy się na targi staroci, chcielibyśmy coś fajnego znaleźć dla Joli i dla siebie, bo domek na Węgierskiej ma podobne klimaty. Ma być fajna pogoda, więc Dorocia będzie u dziadków, a my spokojnie będziemy chodzić od stanowiska do stanowiska, grzebiąc w rzeczach, które będą się do nas uśmiechać i prosić kup mnie kup mnie...

A to jedne z rzeczy z targów staroci