Wakacje rozpoczęły się bardzo pysznie. Ilość zjadanych przeze mnie owoców i warzyw jest niesamowita. Gdyby tak można było się najeść na zapas ;) muszę pomrozić maliny, jagody i śliwki będę miała jesienią na kompot i ciasto.
Poza tym kiedy tylko możemy fundujemy Dorotce jakieś atrakcje. Ostatnio byliśmy nad jeziorem. Ona uwielbia się pluskać ;)
Znaleźliśmy bardzo fajny plac zabaw i tam też zabieramy naszą Niunie żeby się wyszalała.
Pomimo upałów wzięło mnie ostatnio na pieczenie - ciasto z rabarbarem wyszło cudne, słodko-kwaskowate smaki to coś co moje podniebienie uwielbia.
Co do leczenia, wreszcie coś ruszyło i od środy zaczynam naświetlania. Chce mieć już to za sobą. Muszę zaopatrzyć się w drinki, bo skończyły mi się zapasy, a jeśli znów mój przełyk będzie popalony to będzie moje jedyne pożywienie. Trochę się obawiam tego okresu, ale zdaję sobie sprawę że muszę przez to przejść. Oby to był ostatni etap leczenia i to ze skutkiem, jakiego oczekujemy od ponad roku.
Pozdrawiam ;)