Skutki uboczne od promieniowania są do wytrzymania, choć w środę biegłam z auta do domu bo myślałam że zwymiotuję. Połowę drogi trzymałam się za głowę, bo myślałam że rozwali mi czaszkę. Boli mnie brzuch, skurczowy ból przypomina ten miesiączkowy, a miętolenie w jelitach jest naprawdę bolesne - czasem nie mogę się ruszyć. Piję wieczorem proszek z bakteriami przyjaznymi jelitom i dzięki nim nie cierpię jeszcze gorzej. A pogoda sprzyja bólowi w miejscu po drenażu opłucnej. I człowiek truje się tą morfiną, wierząc że skutek przyniesienie oczekiwany a tu ni chu chu. Dopiero ibuprom troszkę stłumił ból głowy i sen - lekarstwo moje na wszystko. Postanowiłam, że gdy skończę leczenie przejdę na detoks. Pomału będę odstawiać, najpierw morfinę potem plastry i zobaczę na jakich środkach przeciwbólowych dam radę funkcjonować. Z apetytem nic się nie zmieniło, chce mi się jeść ale smak potraw się zmienił, jest mało wyrazisty. Wszystko minie i będzie dobrze :) Idziemy ku dobremu.
W środę czekaliśmy dość długo, ale w kolejne dwa dni było już lepiej, nie było w ogóle ludzi więc od razu wchodziłam. Dziś ostatnie napromieniowanie jajników. W środę wizyta u P. Doktór i dalsze wskazówki dotyczące opłucnej.
Myślę, że zdążymy przed naszym urlopem :)