Niestety ta dodatkowa chemia rozwaliła mnie na łopatki, bo cały dzień dziś przespałam z przerwami na siusiu, morfinę i posiłek. Dawno nie czułam się tak słaba i połamana, a do tego ta gorączka... Mój upragniony spacer z Milusińskimi nie wypalił, ale na szczęście nie wpłynęło to na resztę rodzinki, bo kiedy ja tkwiłam w pościeli moja kochana dwójeczka napawała się piękną pogodą na placu zabaw...
Może jutro będzie mi lepiej...