„Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu, kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic” Ks. J.Tischner

wtorek, 19 maja 2015

Dlaczego? bo nie mam na to wpływu...

        Po drugiej połówce II cyklu, czuję się tak samo jak po każdej poprzedniej. Senność to najsilniejszy skutek uboczny, nie mdłości, nie łamanie w ścięgnach, kościach i mięśniach - tylko sen. Spałabym wszędzie. Cukier mam w normie. Ciśnienie bardzo niskie, ale zawsze byłam niskociśnieniowcem. Wczoraj miałam 80/50. Ale funkcjonuje z tym.
       Poza tym czuję się w miarę dobrze, choć przy tej pogodzie w kratę jestem jak sinusoida. Przychodzą chmura, burza i deszcz, a ja mam dolegliwości w postaci piekącego bólu w bliznach. Jestem chodzącym barometrem. Psychicznie, mentalnie czuję się metrycznie na miejscu, ale fizycznie, kondycyjnie jestem jak osiemdziesięciolatka. W piątek kolejne podanie zomikosu, mam nadzieję, że tym razem będę mniej podatna na skutki uboczne.
       Moje wyniki ostatnio (czyli w pt.) były w normie. Mam nadzieję, że za dwa tyg. będzie tak samo, bo zostaję na co najmniej dwa dni w celu przeprowadzenia badań, które pokażą czy gadzina się wystraszyła i zmalała, czy "leje" na truciznę i rośnie sobie pospiesznie. 
Jak na razie jest dobrze. I oby tak zostało do końca leczenia...