Po urodzinkach mojej Niuni zaleglam w łóżku. Moj stan sie pogorszył. Gęsty, męczący kaszel i wysokie gorączki w dzień i w nocy spowodowały, że od pon. nie potrafię nic robić. Wychodzę z łóżka na posiłek i toalete. Jestem słaba i obolała drugi rzut antybiotyku nie działa. Zastrzyki do uda tez nie. Kaszel jest tak gesty, że muszę jak gruźlik całą mocą wykrztusić twarde ropsko. Nie raz juz oczy wychodziły mi z orbit bo nie potrafilam złapać oddechu. Łzy lecą a wydzielina nie wychodzi tylko przy kazdym wdechu dusi jakby ktos lał wodę do tchawicy. Mięśnie brzucha i łopatki bolą na 8. Zanim sie uspokoi atak kaszlu mija 20 minut. Jestem wykończona. Jutro bedzie czwarty tydzien jak zmagam się z tym cholerstwem nie mam juz skad brać sił.
Chcialam podziękować tym którzy mnie wspierali i robią to nadal z dobroci serca a nie dla poklasku...
Serdecznosci i dużo dobroci dla Wszystkich. Kochajcie się i bądźcie dla siebie życzliwi nie tylko od święta.