Z każdym dniem jest lepiej. Jestem dobrze ustawiona z lekami przeciwbólowymi, udaje mi się tylko dwa razy wybudzić w nocy przez przebijający ból w okolicach nerwów przyżebrowych (to jest niepoprawne określenie ale moje i ja je rozumiem). Tylko te poranki zanim wszystko się oczyści z nocy (zielone badziewie) to muszę siedzieć na łóżku i łapać dech w piersiach i to jest wyniszczające. Ale potem sobie radzę. Już nie leżę i nie wyje z bólu. Dotleniam się więc saturacja się ładnie poprawiła. Wierzę ze jeszcze wyjdziemy w trójkę poza mury mojego mieszkania. Że jak tylko będzie szansa będę szła za rączkę dumna z moją Córcią...
Ps. Bardzo dziękuję wszystkim którzy wspierają z własnej nieprzymuszonej woli nawet przysłowiowa złotówkę...
Kilka wspomnień