Co wieczór przychodzi mi ta sama myśl do głowy: "jak ten czas zapieprza...". Ten miesiąc będzie pełen emocji i to nie tylko przez wyniki badań i dalszy przebieg leczenia. Będziemy kibicować mojemu Bohaterowi, który po raz drugi pobiegnie w półmaratonie. Poza tym jeśli tylko mnie siły w ten dzień nie opuszczą pójdziemy na ślub do naszych przyjaciół - nie wyobrażam sobie nie uczestniczyć w tak ważnej dla nich uroczystości. Wiem, że to będzie zupełnie inne uczestniczenie niż zwykle na weselach, ważne dla mnie, że zmienię otoczenie - taka odskocznia jest nam potrzebna jak nigdy przedtem.
Dziś na tę okazję próbowałam sobie przypomnieć jak robi się pełny makijaż - ostatnio malowałam się w Święta Bożego Narodzenia. Od tamtej pory nie malowałam się wcale - chyba że muśnięcie rzęs tuszem i buzi kremem BB też należy do jakiejś formy makijażu no to tak malowałam się przy okazji każdego wyjazdu do onkologii na konsultacje. Byłam jakiś czas temu u fryzjerki, która zrobiła wszystko bym czuła się ze sobą dobrze. Nie mam już siwizny na głowie ani mysiego koloru. Będę jeszcze musiała zaopatrzyć się w jakiś skromny ubiór, bo wszystkie kreacje weselne są po prostu za duże. Myślałam, że uda mi się przytyć przez ten miesiąc - niestety nic z tego.
Przez ostatni tydzień zmagałyśmy się z Córcią z przeziębieniem. Obyło się bez sensacji i antybiotyku. Ale osłabiło nas na maksa. Od tego czasu nie wychodziłyśmy z domu. Czuję, że chciałabym się dotlenić, myślę że to nastąpi już za moment.
W między czasie czytam książkę, która mnie pozytywnie nastraja. Ma wiele życiowej mądrości. Składa się z 50-ciu lekcji. Jedną z nich jest np.:
"Życie jest za krótkie żeby się nad sobą użalać. Zajmij się ŻYCIEM, albo zajmij się umieraniem."
Zdaję sobie sprawę z tego jak poważna jest moja choroba i perypetie szpitalne zawsze będą powodowały, że śmierć będzie się przechadzać przez moje myśli. Ale co za dużo to nie zdrowo. Zbyt wiele czasu pożarły mi myśli o odchodzeniu. Zmarnowałam czas na rozmyślaniu o dalekiej przyszłości zamiast upajać się chwilą która trwa. Za dużo myśli o stracie, o pożegnaniach i bezradności, która mnie przeszywa na wskroś każdego dnia. Lepiej zmienić swoje podejście do rzeczywistości. Zawsze doceniam każdy nowy poranek, mimo tego że witam go morfiną. Doceniam wszystko mimo że ból, krew i zależność od innych towarzyszy mi codziennie. Wolę jednak zająć się życiem. Zamierzam przecież kupić kreację na ślub a nie do trumny...