W dniu dzisiejszym przeszłam pierwszą kontrolę po zakończonym leczeniu. Pobrano mi krew, by zbadać próby wątrobowe i wykonać morfologię z wymazem. I tu będę monotematyczna i nie omieszkam zwrócić uwagi na przerażającą liczbę pacjentów - dzisiaj kolejka była dwa razy dłuższa niż zawsze. Przekrój wiekowy mniej więcej od 30 do 80 lat. Nie będę biadolić - po prostu porozmawiam z Najwyższym, by nie zabrakło im siły do walki.
Wracając do badań. W gabinecie po dwóch, godzinach oczekiwania, otrzymałam informację, że wszystko wyszło wzorowo. Przebadano mnie palpacyjnie, spisano (dobry) wynik usg piersi, który wykonałam w zaprzyjaźnionym gabinecie i zaproszono na kolejną kontrolę za trzy miesiące. Mam nadzieję, że Wy "niewierni Tomasze" macie namacalny dowód, że rak jest do wyleczenia i nie trzeba od razu kłaść się do trumny. Nie gwarantuję Wam, że będzie łatwo i przyjemnie i wszystko pójdzie jak z płatka. Pomimo wszystko warto! Po chorobie życie ma słodszy smak i głębsze barwy. Ale to wszystko zależy od nas, jak wykorzystamy kolejną daną nam szansę.
A co poza tym?
Od piętnastego lutego, znów mam przyjemność nieść ludziom pomoc i opiekować się tymi, którzy potrzebują wsparcia. Ucieszyłam sie bardzo kiedy odebrałam telefon i usłyszałam: "...a już się martwiłam, że znalazła pani pracę. Proszę przyjść podpiszemy nową umowę." Podopieczni przywitali mnie bardzo serdecznie. Oczywiście Stefan zrobił mi dodatkową niespodziankę i wykonał kolejną kartkę na terapii zajęciowej.
Przesyłam moc pozytywnej energii.