„Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu, kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic” Ks. J.Tischner

niedziela, 11 października 2015

Dlaczego? bo chyba wybrałam...

Wiem miałam pisać, ale się nie udało. To były wyczerpujące dni. Ale od początku...
W tomografii napisano, że zmiany (biorąc pod uwagę całość) są mniejsze po chemioterapii, ale znajdują się już także w płucu. A ból w miejscu blizny po wideotorakoskopii jest spowodowany wznową w tym miejscu. I to nie jest dobra wiadomość. W miejscu odbarczenia pojawiło się powietrze (odma). Wszystko rozpisane na guzki, zgrubienia i zmiany podane w centymetrach. Natomiast w scyntygrafii zmiana nadal istnieje w mostku, a poza tym w kręgosłupie i stawach kończyn są zwyrodnienia.
Dostając wyniki poproszono mnie o pobranie krwi, by zobaczyć jak się mają hormony - trzeba dobrać hormonoterapię. Dotychczasowe leczenie w Klinice zostało zakończone. Powiedziano mi bym jak najszybciej skonsultowała się z najlepszym torakochirurgiem w Polsce - Docentem Zielińskim, by skomentował mój stan i wypowiedział się na temat ewentualnej operacji. Dostałam nawet skierowanie do szpitala w Zakopanem, gdzie pracuje Pan Doktor.
Ale poszperałam w internecie i umówiłam się na spotkanie z Docentem  w Katowicach, gdzie przyjeżdża dwa razy w miesiącu. Pan Doktór Zieliński obejrzał moją płytkę z tomografii i przyznał, że płytka z aktualnego badania PET byłaby najlepsza, bo zobaczyłby czy nowotwór jest tylko w granicach opłucnej. Jeśli by był wtedy można byłoby zakwalifikować mnie do operacji - rozległego zabiegu usunięcia opłucnej z płucem.
Gdy to usłyszałam zamarłam. Wolałabym dostać taką propozycję przed chemią, i tym wszystkim przez co przeszłam. Oczywiście szereg badań przed należałoby wykonać w tym Zakopanym i tam dopiero by się okazało czy mój organizm nadaje się na przejście takiej operacji. Przyznam się szczerze, że strach mnie ogarnął. Po prostu wiem jak słaba jestem fizycznie, ja boję się czy w ogóle przeżyłabym narkozę, czy nie wdałaby się jakaś infekcja albo powikłania przy tak niskiej mojej odporności. Wiele rzeczy się na to składa. Oczywiście potem jest rehabilitacja i życie z jednym płucem - wielu ludzi żyje z jednym płucem, ale ja nie umiem podjąć decyzji. Wiem że do stracenia mam życie, ale nikt mi nie daje pewności na to czy potem moja jakość życia będzie lepsza. Jeśli ma być taka jak teraz czy też gorsza to szkoda mojego cierpienia. Gdybym nie była tak przeciorana pewnie łatwiej byłoby mi podjąć decyzję.
Pytałam jakie plany względem mnie ma moja pani Doktór prowadząca. usłyszałam, że będą naświetlane jajniki że podadzą mi inhibitory, że naświetlana będzie także opłucna, ale przede wszystkim będzie wykonany przed tym wszystkim PET.
Na razie tyle w temacie leczenia. Czekam na odzew Pani Doktór, która ma mi wyznaczyć termin konsultacji i wydać skierowanie na badanie.

Z przyjemniejszych rzeczy. Pomimo mega przeziębienia, które dopadło  mojego Bohatera przed półmaratonem udało mu się zakończyć bieg - jestem z niego bardzo dumna i pod ogromnym wrażeniem jego samodyscypliny.


Jeśli chodzi o ślub przyjaciół, w tym dniu wstałam jeszcze bardziej obolała niż zwykle, już miałam wszystko odwoływać. Pieczenie pod żebrami było nie do zniesienia, a ból w boku podbrzusza kłuł niemiłosiernie (przed samym ślubem byłam u ginekologa i gastrologa którzy nie zauważyli niczego niepokojącego na swoich monitorach USG). Pomyślałam, że tak nie można, wstrzyknęłam sobie podwójną dawkę morfiny i z przylepionym uśmiechem uczestniczyłam w uroczystości przez trzy godziny, siedząc przy stoliku z moją cudowną paczką przyjaciół. To wyjście kosztowało mnie cały weekend leżenia w łóżku - ale warto było :)