„Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu, kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic” Ks. J.Tischner

środa, 23 maja 2012

Tomografia komputerowa - jama brzuszna i miednica mała...

16.05

Tego poranka mój Bohater mógł choć cztery godziny zaszyć się w pościeli, po nocnej zmianie, a to dlatego, że wyznaczono nam badanie na godzinę 13:00. W Onkologii stawiliśmy się półtorej godziny przed badaniem, poszliśmy najpierw do punktu pobrania krwi, gdzie Siostra - jak ostatnim razem - pobrała całe zlecenie i to bardzo delikatnie :) Następnie przeszliśmy do rejestracji na Ip., skąd skierowano nas do tego samego pomieszczenia, gdzie wykonywano mi tomografię głowy. Tym razem byłam już mądrzejsza i od razu weszłam do gabinetu ze skierowaniem, czekając na Siostrę. Weszła po pięciu minutach i zwróciła się do mnie po polsku, ale ze ślicznym wschodnim akcentem. Poprosiła o wagę, o poziom kreatyniny, zapytała o ostatni tomograf i poprosiła o moją butelkę z wodą, do której wstrzyknęła kontrast. -"Bardzo proszę o wypicie prawie całej tej wody, po godzinie i piętnastu minutach znów Panią zawołam, teraz proszę iść opróżnić pęcherz, a potem nie chodzić już do toalety... może Pani zostawić trochę - z jakieś pięć łyków - bo trzeba je będzie wypić przed samym badaniem". Wróciłam do Tomka na korytarz, otworzyłam gazetę i wczytując się w jej treść popijałam mętną wodę o smaku anyżowym. Po czterdziestu minutach, moja woda coraz szczelniej wypełniała mój pęcherz, a w smaku przypominała płyn do baniek... -"Bardzo proszę może Pani już wejść". Rewelacja! Siostra zaprasza mnie na fotel i prosi o zaciśnięcie pięści i wyprężenie przedramienia. Siostra prosi - siostra ma, odsłoniłam i automatycznie zasłoniłam żyły, których nie daje sobie dotykać. Wybrała dłoń. -"Teraz przepłukamy solą, zobaczymy jak przepływa... proszę powiedzieć jak będzie piekło".
Kurza twarz - co ty tam wstrzykujesz kobieto, to jest sól czy kwas!
Pomyślałam swoje i grzecznie odpowiedziałam Siostrzyczce -"Tak piecze", -"No i będzie, bo tu też jest zapalenie...". Dobra przeżyję, oby tylko nie pękła - pomyślałam i weszłam do kolejnego pomieszczenia, w którym czekała już na mnie Pani Doktór. -"Dzień dobry, proszę dopić wodę, wyrzucić butelkę i położyć się tutaj". Położyłam się i wyciągnęłam rękę, by siostra mogła zainstalować wężyk. -"Teraz ściągniemy Pani spodnie do połowy ud, a Panią poproszę o danie rąk za głowę".
Personel medyczny schował się do swojego oszklonego pomieszczenia, a ja czekałam na dalszy bieg wydarzeń. Maszyna ruszyła, pierścień wirował i skanował to co trzeba. -"Proszę wciągnąć powietrze i przytrzymać", -"Można wypuścić powietrze". I tak cztery razy, aż przyszedł czas na kolejną informację z głośnika -"Podajemy kontrast", przygotowana na to charakterystyczne uczucie ogromnego gorąca, które zawsze zalewa całe ciało, nie zdawałam sobie sprawy, że najpierw poczuję ból porównywalny z... no właśnie z czym, nigdy nikt nie przygwoździł mi dłoni, nikt nie napompował słomką żył do niemożliwych rozmiarów, ale można by właśnie w ten sposób opisać to co w tej sekundzie, kiedy pierwszy wtrysk przechodził przez moją żyłę, odczułam. Teraz wiem jaki dyskomfort odczuwają ludzie, którym naczynia krwionośne po prostu padają z wyeksploatowania. Po dziesięciu minutach  zakończyło się moje badanie. Kiedy mnie odłączono, ubrałam spodnie, podziękowałam i wyszłam, by jak najszybciej udać się z Tomkiem do bufetu. Nie jadłam od wieczora i czułam jak żołądek zaczynał zjadać sam siebie. W nagrodę mój wygłodniały narząd otrzymał smakowitą botwinkę z jajem na twardo, mogłabym mu zaoferować więcej tej zupki, ale nie można być przepadzitkiem :) - no dobra w domu zrobimy cały gar!
Wróciliśmy do domu koło 17:00, mój Bohater korzystając z tego, że Morfeusz bardzo skutecznie zaprosił mnie do swojej bajki, poszedł sobie pobiegać. Kiedy wstałam czekała na mnie kolacja, a po niej "wizyta u fryzjera". Po zakończeniu pierwszych trzech cykli chemii, z mojej głowy próbowało coś wyrastać, a ponieważ kolejne chemie osłabiały te cebulki, które tak bardzo chciały wydać owoc na światło dzienne, musieliśmy im w tym pomóc. Dlatego też, przed każdą kolejną chemią goliliśmy te sianko do zera, więc teraz przyszedł czas na ostatnie golenie. Po ostatnim wlewie, będę wspomagać się suplementem diety w postaci skrzypu polnego o najwyższej dawce. Ciekawym dla mnie zjawiskiem jest ogromna ilość siwych włosów jaka kiełkuje z mojej czaszki, ale na to też są sposoby :)





Ogolona, spakowana i gotowa do działania czekałam na poranek, a wraz z nim na nowe przeżycia...