Witajcie kochani!
Każdy dzień przynosi mi nowe powody do radości. Spaceruje i wykorzystuje każdy pogodny dzień. Napawam się macierzyństwem, po wyrwanej mi bestialsko, półtorarocznej przerwie. W końcu czuję, że jestem mamą i mogę się tym cieszyć, tak jak Dorotka kiedy dostanie upragnioną rzecz, jak małżeństwo któremu udało się po latach starań o dziecko zostać rodzicami, jak psu który został wybrańcem ze schroniska... Tak tak tych przykładów można przytaczać w nieskończoność, bo radość moja jest nie do ogarnięcia.
Byliśmy w tygodniu u naszego chrześniaka, bo miał kolejne urodzinki. Chłopak rośnie jak na drożdżach. Dorotka wybawiła się jak w płatnej bawilandii haha. Było cudnie.
A w weekend poznaliśmy Szilę, pieska wybranego ze schroniska przez Chestną Dorotki. Co to była za radość, bo pies dał się przytulać i karmić łakociami i gonić i głaskać...
Druga rzecz jakże ważna to wyniki krwi. Morfologia (oprócz leukocytów i paru innych parametrów, które mają związek z przerzutami do kręgosłupa) wyniki są w normie i CRP pierwszy raz od początku walki z rakiem ma cyferkę - jedną - w normie, a nie jak zawsze to było trzy cyfrową. To jest cud!
Zrobiłam badania krwi po to, by mieć świeżutkie na środę, bo w ten dzień mam wizytę w Onkologii. Będziemy ustalać naświetlanie Cyberknefem.
Jedyne co mi sen spędza z powiek to te zarazki wśród chorych. Gdzie nie przytkam ucho tak mówią o świńskiej grypie... Obym niczego nie przywiozła, oprócz dobrych ustaleń :).
„Nie sztuka się buntować przeciwko światu – przeciwko deszczowi, kiedy leje, i słońcu, kiedy praży. Sztuka buntować się przeciwko swoim ograniczeniom w imię przekroczenia własnych granic” Ks. J.Tischner
niedziela, 28 lutego 2016
poniedziałek, 22 lutego 2016
Zmiany
Kochani, napawam się macierzyństwem dlatego mnie nie ma na blogu.
Przede wszystkim dziękuję za odzew na ubranka dla Dorotki - nie spodziewałam się - dziękuję.
A teraz parę faktów. Po dwudziestu dniach moje ciało przybrało 3 kilo.
Po trzech miesiącach wyszłam na spacer, zobaczyłam niebo, usłyszałam ptaki i wzięłam oddech pełną piersią. Zbierałam kamyczki, kapsle, patyczki i liście. Szłam dumna za rączkę z moją Córcią i prawie się poryczałam. Ale nie mogę płakać a ni za bardzo śmiać się na głos, bo od razu mnie dusi. Mam też problem z wchodzeniem po schodach i ze wstawanie z kucka. Ale zawsze jest ktoś obok kto poda mi rękę - mąż, niania.
Jest jedna rzecz, która siedzi mi z tyłu głowy. Kontrola w onkologii. W wypisie z listopada po tomoterapii mam napisane "do rozważenia naświetlanie kośćca". Niestety w Gliwicach doszło do śmierci pacjentów (świńska grypa) i trochę mnie to odstrasza. Dopiero doszłam do siebie po poprzednich naświetlaniach i to też mnie odstrasza. Ale rozsądek podpowiada, że to jeszcze nie koniec przygody z leczeniem. Trzeba dokończyć to co się zaczęło. Dziś skontaktuję się mailowo z moją onkolog zobaczymy co powie. Strach ma wielkie oczy...
Jeszcze raz wielkie podziękowania za modlitwę, wsparcie i za to, że jesteście ze mną pomimo tego, że jestem dla wielu z Was obca,,,
Przede wszystkim dziękuję za odzew na ubranka dla Dorotki - nie spodziewałam się - dziękuję.
A teraz parę faktów. Po dwudziestu dniach moje ciało przybrało 3 kilo.
Po trzech miesiącach wyszłam na spacer, zobaczyłam niebo, usłyszałam ptaki i wzięłam oddech pełną piersią. Zbierałam kamyczki, kapsle, patyczki i liście. Szłam dumna za rączkę z moją Córcią i prawie się poryczałam. Ale nie mogę płakać a ni za bardzo śmiać się na głos, bo od razu mnie dusi. Mam też problem z wchodzeniem po schodach i ze wstawanie z kucka. Ale zawsze jest ktoś obok kto poda mi rękę - mąż, niania.
Jest jedna rzecz, która siedzi mi z tyłu głowy. Kontrola w onkologii. W wypisie z listopada po tomoterapii mam napisane "do rozważenia naświetlanie kośćca". Niestety w Gliwicach doszło do śmierci pacjentów (świńska grypa) i trochę mnie to odstrasza. Dopiero doszłam do siebie po poprzednich naświetlaniach i to też mnie odstrasza. Ale rozsądek podpowiada, że to jeszcze nie koniec przygody z leczeniem. Trzeba dokończyć to co się zaczęło. Dziś skontaktuję się mailowo z moją onkolog zobaczymy co powie. Strach ma wielkie oczy...
Jeszcze raz wielkie podziękowania za modlitwę, wsparcie i za to, że jesteście ze mną pomimo tego, że jestem dla wielu z Was obca,,,
sobota, 13 lutego 2016
Nastąpi ten dzień
Z każdym dniem jest lepiej. Jestem dobrze ustawiona z lekami przeciwbólowymi, udaje mi się tylko dwa razy wybudzić w nocy przez przebijający ból w okolicach nerwów przyżebrowych (to jest niepoprawne określenie ale moje i ja je rozumiem). Tylko te poranki zanim wszystko się oczyści z nocy (zielone badziewie) to muszę siedzieć na łóżku i łapać dech w piersiach i to jest wyniszczające. Ale potem sobie radzę. Już nie leżę i nie wyje z bólu. Dotleniam się więc saturacja się ładnie poprawiła. Wierzę ze jeszcze wyjdziemy w trójkę poza mury mojego mieszkania. Że jak tylko będzie szansa będę szła za rączkę dumna z moją Córcią...
Ps. Bardzo dziękuję wszystkim którzy wspierają z własnej nieprzymuszonej woli nawet przysłowiowa złotówkę...
Kilka wspomnień
Ps. Bardzo dziękuję wszystkim którzy wspierają z własnej nieprzymuszonej woli nawet przysłowiowa złotówkę...
Kilka wspomnień
niedziela, 7 lutego 2016
To nie poprawia humoru
Weszłam na wagę - 43,3kg. Apetyt jest, bo piję megalię.
Niestety waga ciągle spada.
Ból dokucza, wydzielina spływa i dusi.
Noc była bardzo ciężka.
Biodro i ramię boli niemiłosiernie, a innych pozycji przybrać się nie da.
Ale w dzień jestem aktywna - po swojemu...
Po co tyle cierpienia - po co?
Niestety waga ciągle spada.
Ból dokucza, wydzielina spływa i dusi.
Noc była bardzo ciężka.
Biodro i ramię boli niemiłosiernie, a innych pozycji przybrać się nie da.
Ale w dzień jestem aktywna - po swojemu...
Po co tyle cierpienia - po co?
piątek, 5 lutego 2016
Coś drgnęło
Sterydy i koncentrator tlenu, który działa całą noc i pół dnia oraz plastry i doraźnie morfina podskórnie - tyle trzeba było by coś się poprawiło. Hemoglobina skoczyła tak, że krwi nie trzeba przetaczać. Wiedziałam że intuicja mnie nie zawiedzie - żadnych szpitali! Z żelazem jest gorzej, ale na to są tabletki, natomiast od dziś dostaje kroplówki z solą i furosemid, a także wiele innych specyfików. Ból jest ponieważ kaszel jest mocny przez odkrztuszanie wydzieliny ropnej i wody. Wtedy zalewa mnie potem i oczy wychodzą z orbit, a ja czuję że się zaraz uduszę - to trwa 30 minut non stop rozrywa mi klatkę i boli boli boli. Rada na to - żadna bo to taki typ choroby i już, tak będzie do końca i gdyby nie to, to byłoby dobrze, a tak meczę się do utraty tchu. Dziś byłam bardziej aktywna, tzn. poza łóżkiem co nie znaczy, że jutro będzie tak samo. Bądźmy dobrej myśli. Najważniejsze - nie gorączkuje.
Wszystko to dzieje się za sprawą tego, że zmieniłam opiekę tj, hospicjum domowe - lekarza i pielęgniarkę. Czasem trzeba zmian żeby poczuć się lepiej...
Wszystko to dzieje się za sprawą tego, że zmieniłam opiekę tj, hospicjum domowe - lekarza i pielęgniarkę. Czasem trzeba zmian żeby poczuć się lepiej...
Subskrybuj:
Posty (Atom)